Do wywiadu z prof. dr hab. Agnieszką Wierzbicką odniosła się w liście do redakcji nasza uczennica klasy 7, Vanessa. Przeczytajcie.
Szanowni Państwo,
dnia 19 stycznia 2021 r. w Gazecie Wyborczej opublikowany został wywiad Krystyny Naszkowskiej z prof. Agnieszką Wierzbicką. Ponieważ znajduje się w nim bardzo wiele nieprawdziwych informacji, pragnę odwołać się do owej rozmowy oraz poprosić Państwa o pewną rzecz w związku z nią.
W wywiadzie prof. Wierzbicka mówi o dietach bezmięsnych jako o niezdrowych oraz niesłusznych. Broni za to branży mięsnej, w czym nie ma zresztą nic dziwnego, gdyż niejednokrotnie była ekspertem kampanii realizowanej przez Związek Polskie Mięso. Otóż, informacje na temat konieczności spożywania mięsa, jak i o jego małym wpływie na zmiany klimatyczne są fałszywe.
Już przy odpowiedzi na drugie pytanie, czyli przedstawieniu powodu, dla którego domniemana szkodliwość diety bezmięsnej rzeczywiście istnieje, występuje sprzeczność z faktami. Zwolenniczka branży mięsnej mówi, że rośliny nie zapewniają wystarczającego źródła białka i aminokwasów egzogennych (czego nie poparła żadnymi konkretnymi badaniami), przy czym, dla odmiany – Amerykańskie Stowarzyszenie Dietetyczne oraz Brytyjskie Stowarzyszenie Dietetyków, a na gruncie polskim Instytut Żywności i Żywienia, Konsultant Krajowy w dziedzinie pediatrii, Instytut “Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” oraz Rada ds. Diety, Aktywności Fizycznej i Zdrowia – stwierdzają bezpieczeństwo diety bezmięsnej nie tylko u dorosłych. Na własnym i starszej siostry przykładzie mogę potwierdzić, że diety roślinne są bezpieczne. Mam 12 lat, od 5 roku życia nie jem mięsa i w żaden negatywny sposób nie odbija się to na moim zdrowiu, gdyż mam dietę zbilansowaną, ustaloną przez dietetyka. Regularne badania krwi, kości, wzrostu i wagi to potwierdzają. Ja i moja siostra jesteśmy aktywne fizycznie (mam szóstkę z wf-u :)) i silne. Czy jesteśmy kosmitkami? Nie, po prostu korzystamy z wiedzy, osiągnięć nauki i żyjemy w zgodzie ze swoim sumieniem.
Co do argumentów umniejszających negatywny wpływ mięsa na klimat, mających na celu usprawiedliwić ogromne zużycie wody na produkcję mięsa, prof. Wierzbicka orzekła, iż kał i mocz zwierząt okazują się być wspaniałym nawozem dla gleby. I tutaj pojawia się kolejna nieprawda. Dlaczego? Ponieważ, hodowla zwierząt nie wygląda tak kolorowo, że zwierzęta biegają na polu i załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na dworze. Nie, prawda jest taka: te żywe istoty, ściśnięte w klatkach, na bynajmniej niewystarczającej przestrzeni, żyją we własnych odchodach. Czyli, to co po pierwsze, odchody zwierząt nie trafiają do ziemi (chyba że tych hodowanych na prywatnych terenach, ale jest to zdecydowana mniejszość). Po drugie, nawet gdyby trafiały, wręcz pogarszałoby to stan naszego środowiska. W hodowlach przemysłowych, zwierzętom podaje się antybiotyki, które mają przyspieszyć ich wzrost. Obecność antybiotyków w glebie absolutnie nie jest sprzyjająca. Wynika z tego, że “zużytek” wody podczas produkcji mięsa, od którego wzbraniała się prof. Wierzbicka, jednak jest pojęciem, które w rzeczywisty sposób oddaje wpływ hodowli przemysłowych na naszą sytuację klimatyczną.
“Ale taki jest nasz komfort życia, nie ma odwrotu, nie wrócimy do lepianek”, mówi Agnieszka Wierzbicka odnosząc się do różnych ograniczeń, które powinniśmy stosować w związku z globalnym ociepleniem. No cóż, czasem jednak trzeba wyjść ze strefy komfortu, dokonać zmiany w swej codzienności, aby uczynić coś lepszym, bo, jak powiedział Kurt Vonnegut: “Naszym celem jest uczynić świat piękniejszym niż w chwili, gdy nań przyszliśmy”. Poza tym, czy do lepianek musimy wracać? Nie! Jest to jedynie tekst typowy dla przeciwników wprowadzania zmian na rzecz ochrony klimatu. My naprawdę musimy oszczędzać wodę, energię, ograniczyć, a najlepiej zupełnie wyeliminować ze swojej diety mięso, jak najmniej korzystać z samochodu lub, jeżeli jest to możliwe, całkowicie przerzucić się na komunikację miejską czy rower itd.
Kolejnym bulwersującym momentem podczas rozmowy jest wypowiedź na temat etycznego wglądu na cierpienie zwierząt. “Przypisujemy zwierzętom ludzką świadomość. Mówimy, że zwierzę cierpi podczas zwykłego chowu i że ma świadomość swego końca, że boi się tego. I zmieniamy formułę żywienia, bo nie chcemy, by to zwierzę stanowiło dla nas pokarm” – powiedziała prof. Wierzbicka. Tak, przypisujemy zwierzętom świadomość, bo mają ją. Tak, mówimy, że zwierzę cierpi podczas chowu, ponieważ nie jest on zwykłym chowem, a bestialskim wobec istot, co ukazują przeróżne nagrania i zdjęcia z ukrytych kamer z rzeźni, które bez problemu można znaleźć w sieci. Mięso to morderstwo. Czemu się więc dziwić, że odkładamy produkty odzwierzęce, zastępując roślinnymi? Na czym polegała kpina Agnieszki Wierzbickiej? Dziwne w końcu jest chyba to, że ludzie są w stanie zlekceważyć cierpienie innych; w tym przypadku zwierząt, co prawda są to podmioty pozaludzkie, jednak zdolne do odczuwania bólu. Nie ważne czy one myślą, czy nie, bo teorie na ten temat są sprzeczne. Czy nie wystarczy, że czują? Tak jak my. Nie istnieje żadne moralne wytłumaczenie krzywdzenia innych, o które to usprawiedliwienie prof. Wierzbicka nawet się nie starała.
Przechodząc do sedna, czyli mojej prośby, a właściwie apelu do Państwa, uważam za konieczne natychmiastowe usunięcie wywiadu z internetu. Jest on źródłem informacji fałszywych, którym należy zapobiegać, ponieważ niektórzy ludzie wierzą w to, co przeczytają. Wiem, że pojawiło się już odwołanie Jacka Hutyry do tej rozmowy, jednak nie każdy natrafi na ten artykuł, nie każdy w niego uwierzy. Zamiast tego, pewna grupa ludzi pozostanie przy uprzedzeniach do diety bezmięsnej, utwierdzonych w nich przez takie publikacje, jak rozmowa Krystyny Naszkowskiej.
Powiedzmy sobie szczerze, opublikowanie tego wywiadu było błędem. W jakim celu zrobili to Państwo? Aby namówić do zlekceważenia wciąż przecież pogarszającej się sytuacji klimatycznej? Aby reklamować branżę mięsną? Aby dać ludziom podstawy do pozostania w strefie komfortu i dalszego spożywania mięsa, kosztem czego w każdej sekundzie cierpi dwa tysiące zwierząt? Wierzę, że intencje nie były złe, ale tak właśnie wyszło. Naprawcie więc Państwo swój błąd. Piszę o tym do Państwa w imieniu zwierząt, planety, które krzyczą o pomoc niemym głosem. Usłyszmy je. Choćby z troski o samych siebie: klimat, zdrowie. No cóż, nie ma co ukrywać, i nam niedużo już czasu pozostało…
Z wyrazami szacunku
Vanessa Pusz